Watchers

Dienstag, 5. Mai 2009

Zaspałam dziś znowu. Swoje rzadkie wolne dni przesypiam w zasadzie, nic dziwnego, jeśli pracuję 60 godzin na tydzień, jak nie więcej.
Niebieskooki awansował - rośnie w piórka i tyje, co zauważam po koszulach, ale jeszcze gryzę się w język przed komentarzem, w końcu to mój szef, i po awansie już taki poważny... Ale ciągle jeszcze pozwalam sobie na wiele - niektóre żarty i wspólny śmiech wciąż są czymś co udowadnia mi że się jednak lubimy. Chciałabym żeby tak zostało, przynajmniej przez najbliższe dwa lata, kiedy to jeszcze tam będę...
Bo coraz więcej ludzi których lubię odchodzi - Pięknousty który prawi mi komplementy i przytula mnie zawsze tak mocno na powitanie już za kilka tygodni odchodzi, a nie wierzę że zostaniemy w kontakcie. Nie ma się co oszukiwać.
Pocieszające jest to, że jutro po urlopie wraca Wschodni. Chociaż i tak pewnie wiele nie będziemy się widzieć. Ale dobrze jest wiedzieć, że wraca, bo potrzebuję kogoś kto mnie powstrzyma od zabicia takiej jednej.

(A to wszystko w zasadzie przykrywka dla moich ponurych myśli. Bo MM stwierdził, że czas zacząć wysyłać podania o pracę do polski. Co oznacza że mogę zacząć się bać o nas, o to co będzie. Bo nawet jeśli nic tam nie znajdzie, to i tak nie będzie lepiej, bo co ja pocznę tutaj z mężczyzną którego poczucie własnej wartości zbliży się do zera? Tak więc nie wiem nawet o co mam prosić Wszechświat - niech coś tam znajdzie czy niech zostanie, bo każda z opcji jest do dupy. Aczkolwiek bardziej przychylam się ku jego wyjazdowi, bo to nie oznacza że rozstajemy się na zawsze, zdepresjonowanego mężczyznę skłonna byłabym zabić, bo ja nie siostra miłosierdzia.)

Dieta ma swoje dołki i górki, bo ja z tych co chcieli by wszystko na raz. Ale mimo to, już stabline trzy kilo w dół. Oby tak dalej, dla jakiegokolwiek powodu. ;)


1 Kommentar: