Watchers

Freitag, 14. August 2009

Pracowo doszłam do takiego punktu frustracji, że ucieczkę z F&B do działu ze Straszną Portugalką jako szefową zaczynam uważać za błogosławieństwo, a Wielkiej Foce na zwracane mi uwagi odszeptuję teatralnie: wiem, ale nic mnie to nie obchodzi - co nie jest bezpieczne, to raczej gra z ogniem ale zatraciłam całą swoją ostrożność. Nieważne, myślę sobie, w końcu to miejsce zmieni się w piekło na ziemii, jeśli Freundin znajdzie inną pracę. (Ja nie chcę, moje stosunki z Wschodnim przypominają biegun - coś tam topnieje, ale w tym stuleciu wiosny nie będzie, Freundin jest jedyną osobą z którą tak naprawdę rozmawiam...)

Prywatnie dużo rozmyślam, ale nic nie robię. Próbuję odnaleźć w sobie spokój, porządek - nie wiem czy pomoże mi w tym nowo kupiona torebka ale mam nadzieję. ;)
Dokucza mi samotność, płaczę oglądając seriale (oto jak nisko można upaść), i łapię się na tym, że milczę godzinami, są dni w których nie rozmawiam praktycznie z nikim. Ciągle jeszcze przychodzi mi to z trudnością.

I powinnam odciąć sobie palce bo napisałam maila do Bruneta z Żoną. A jego odpowiedź ogrzewa mi serce - choć nie powinna. I myślę co powinnam napisać do Producenta - to będzie setny mail w naszej konwersacji...

1 Kommentar:

  1. czasami tez mi brak mozliwosci rozmowy -takiej "na zywo", nawet nie telefonicznej. albo czuje niedosyt. jak na gadule duzo jednak milcze.
    mysle tez, ze czasem milczenie jest lepsze niz gadanie o niczym.

    AntwortenLöschen