Watchers

Samstag, 19. Dezember 2009

Uff. Nareszcie się wyspałam. Ostatnie trzy dni spałam w sumie osiem godzin, więc trochę mało. 
Impreza firmowa, która za mną, okazała się nie być aż tak strasznym niewypałem jak się obawiałam, aczkolwiek nie można o niej powiedzieć, żebyśmy z Wyspiarzem zapunktowali. No ale, nie ma się co martwić, cieszę się po prostu że to już za mną. Zwłaszcza że sama impreza na której to z własnej woli nie wypiłam więcej niż kieliszek wina - przyjechałam autem i zamierzałam nim wrócić - doprowadziła mnie do kilku przemyśleń:
  • jednak jestem samotnik, takie spędy mnie męczą, zwłaszcza że nie było w towarzystwie nikogo z kim dobrze bym się rozumiała a skoro nie piłam to i przeszkadzało mi to...
  • IP wkurwia mnie nadal samym swoim idealnym istnieniem i kilkoma innymi rzeczami o których nie chcę pisać bo mi wstyd, że aż tak nisko upadłam. To jakaś taka nieopanowana nienawiść która we mnie, odczuwana cieleśnie niechęć i sprzeciw przeciwko obecności. 
  • moja relacja ze Wschodnim skończyła się rzeczywiście tamtą kłótnią sprzed miesięcy. obserwowałam go w trakcie i jedno wiem - powrotów nie będzie.
  • zaskoczenie co niektórych moim odstrzelonym wyglądem było warte tej godziny poświęconej na doprowadzenie się do porządku. Problemem jest tylko to, że normalnie nie mam za bardzo czasu na układanie kudłów które to nadal rosną i obecnie są w fazie "ha ha ha wyglądasz jak stóg siana".
  • nie picie w trakcie takich imprez jest dobre, bo jako highligts mieliśmy Praktykantkę całującą się namiętnie z Jamie'm (co widziała szefowa więc nie będzie to tak łatwo zapomniane) i Rudą która zarzygała całą łazienkę, musieliśmy wzywać do niej karetkę, sprawa wylądowała już u dyrektora... a ja nie mam ani grama współczucia, tak się upodlić na imprezie firmowej? wśród szefów? kolegów? 
  • kilka słów od niebieskookiego uświadomiło mi, że powinnam z nim porozmawiać, brakuje mi informacji, feedbacku z pierwszej połowy roku...
  • jestem na granicy wypalenia. I słowa które powiedział Wschodni do mnie i Wyspiarza były rzeczywiście jak splunięcie w twarz. Taką szczerość może sobie wsadzić w dupę. Nie ma we mnie woli walki, ani trochę....


Nic to, idę ujarzmiać moje włosy. Zanim urosną do oczekiwanej długości oszaleję.

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen