Watchers

Donnerstag, 21. April 2011

i jakos tak konczy sie dzien, ze siedze z Mlodym grubo po polnocy na lawce w centrum popijajac zimna cole z papierowego kubka i rozmawiajac o jezykach. smiejemy sie z byle czego, bez przymusu, bez jakiejkolwiek mysli o tym ze moze by tak... ciemne niebo nad nami, znudzona mlodziez roznosi miasto na czesci, az w koncu przychodzi czas by wracac ostatnim nocnym autobusem do domu. 

a przedpoludniem dluga rozmowa ze Wschodnim. tesknie. mocno. ale inaczej.
a na mysl o tym ze byc moze wywieje go za wielka wode... robi mi sie zimno w srodku. bo ja nie chce, nie chce, nie chce. chce miec wiecej czasu na rozmowy, na smiech, na milczenie.

nie wiem co dalej z moim zyciem, stoje na rozstajach, z ktorej strony nie spojrzec tylko dym i pozoga. i tylko niepokojaco czesto snia mi sie wysokie mosty.

1 Kommentar: