Emocjonalnie katapultowalo mnie gdzies w rok 2004. Jedna piosenka i znow siedze w pociagu do eM, placzac, wyjac niemalze, miotajac sie w sobie.
Ale tym razem jest tez inaczej, w koncu to juz kilka lat i kilka koncow swiata pozniej...
Ukladam w glowie scenariusze. Nielatwe, niefajne ale dajace nadzieje ze nigdy juz nie bedzie tak duszno i zle. Jeszcze nie jestem gotowa, ale bede. Wiem to.
I powoli czas odkladac pieniadze. Ja wiem co prawda, ze to malo realne, to marzenie ktore teraz z nim dziele, ale sama mysl o nim sprawia ze sie usmiecham.
Rosne...
Może i starsi jesteśmy i może inaczej sobie nazywamy te same rzeczy, ale tak samo nami emocje miotają...;] Te same problemy, tylko inne twarze. C'est la vie ;]
AntwortenLöschen