"Hey, I'm in love!"
Trochę jakby tonę w husteczkach. Mam tylko nadzieję że to nie świńska grypa. Bo straszą nas tutaj nieźle. Ale mnie mało co rusza jak nie mogę oddychać. A jutro do pracy i tak. Do pracy, co coraz cięższe, bo odliczam tylko dni do urlopu, do spotkania z Najbliższą. I do krachu, który z całą pewnością nastąpi po poniedziałkowej rozmowie z Personalną. I do jakiegoś przełomu w kontaktach z Wschodnim które przypominają zamrażarkę - jestem uparta, pamiętliwa i wredna.
"Hey, It's 'cause of you!"
Poza tym to nadal nie mam pomysłu na prezent urodzinowy dla Freundin. Co mnie drażni, bo lubię mieć takie rzeczy przygotowane wcześniej. Ale jakby nie było tonę w husteczkach. Pomyślę o tym jutro.
"Man, you've got me burning!"
A pomiędzy tym wszystkim jest kino i Illuminati, śmiech i łzy, i ja w objęciach Pięknoustego, który wcale nie ma ochoty mnie puścić, i ja z Dużym i Wyspiarzem, płaczący prawie ze śmiechu, i ja znowu na diecie...
Bo do wyjazdu do Polski zostało mi raptem cztery tygodnie i ja się tak nie pokażę! Bo w planach spotkanie z Najbliższą, co najmniej dwie noce zabawy w starych miejscach, dużo drinków, najlepsza pizza, i ja mierząca się z przeszłością. A z niektórymi jej aspektami nie sposób się zmierzyć z fałdą na brzuchu i tyle.
[czy widać że wygrzebuję się powoli z dołka? mam nadzieję.]
Trochę jakby tonę w husteczkach. Mam tylko nadzieję że to nie świńska grypa. Bo straszą nas tutaj nieźle. Ale mnie mało co rusza jak nie mogę oddychać. A jutro do pracy i tak. Do pracy, co coraz cięższe, bo odliczam tylko dni do urlopu, do spotkania z Najbliższą. I do krachu, który z całą pewnością nastąpi po poniedziałkowej rozmowie z Personalną. I do jakiegoś przełomu w kontaktach z Wschodnim które przypominają zamrażarkę - jestem uparta, pamiętliwa i wredna.
"Hey, It's 'cause of you!"
Poza tym to nadal nie mam pomysłu na prezent urodzinowy dla Freundin. Co mnie drażni, bo lubię mieć takie rzeczy przygotowane wcześniej. Ale jakby nie było tonę w husteczkach. Pomyślę o tym jutro.
"Man, you've got me burning!"
A pomiędzy tym wszystkim jest kino i Illuminati, śmiech i łzy, i ja w objęciach Pięknoustego, który wcale nie ma ochoty mnie puścić, i ja z Dużym i Wyspiarzem, płaczący prawie ze śmiechu, i ja znowu na diecie...
Bo do wyjazdu do Polski zostało mi raptem cztery tygodnie i ja się tak nie pokażę! Bo w planach spotkanie z Najbliższą, co najmniej dwie noce zabawy w starych miejscach, dużo drinków, najlepsza pizza, i ja mierząca się z przeszłością. A z niektórymi jej aspektami nie sposób się zmierzyć z fałdą na brzuchu i tyle.
[czy widać że wygrzebuję się powoli z dołka? mam nadzieję.]
Widać, że wyjazd do Polski wygrzebuje Cię z dołka:)))))
AntwortenLöschenWidać,widać.
AntwortenLöschenKuruj sie to i humor wróci!
Powodzenia.
tylko, że tu zimno paskudnie i pada i wieje...
AntwortenLöschenPogoda ma być ładna i tyle. Bo ja tak mówię! Od mojej ostatniej wizyty minął ponad rok i stanowczo protestuję przeciwko konieczności spędzania tego czasu we wnętrzach! Zwłaszcza że będę skazana na towarzystwo teściów i mojej własnej rodziny. Aaaaaa. Na samą myśl o tym muszę oddychać do torebki :)
AntwortenLöschenwyszedło słonko...jeszcze prosze przywieź ciepło!!!!!!!!!!!!!! plis,plis,plis!
AntwortenLöschen